W Hiszpanii byłem po raz pierwszy i trochę mnie ten kraj zaskoczył. Tyle się mówi o tym mitycznym Zachodzie, jaki to lepszy od nas itp. Przez lata jeżdżenia w „gorsze” rejony Europy ostatni rok był tym, w którym zachód od Polski przeważał. I co? I gówno prawda, że jesteśmy mega w tyle. Jeśli chodzi o zarobki, to owszem, tu jest sporo do nadrobienia, ale są rzeczy, które u nas są dużo lepiej rozwinięte.
Internet? Hiszpanie wypadają całkiem nieźle, sporo wifi na mieście, darmowe wifi w hotelach, za to Niemcy pod tym względem leżą – miałem sytuację, że był dzienny limit 50MB transferu. W 2015 r. nie do pomyślenia.
Płatności kartą? U nas na każdym kroku, Hiszpanie terminale też posiadają, ale nie jest to rozpowszechnione na taką skalę, jak u nas. Mam wspominać, że Niemcy traktują sprawę po macoszemu i albo nie obsługują rodzaju karty (tylko American Express w automacie biletowym w Berlinie, tylko MasterCard w bankomacie na stacji benzynowej), albo mają jeden terminal na cały wielki hotel z restauracją? Albo nie mają go w ogóle – McDonalds gdzieś na autostradzie.
Komunikacja miejska – we Wrocławiu jest jaka jest, ale przynajmniej jest, jeździ, są widoczne przystanki i biletomat w każdym pojeździe. W Berlinie jest, ale kup bilet bez odliczonych drobnych albo odpowiedniej karty… W Hiszpańskim Alicante to niby jest, ale nic nie wiadomo jak się stoi na przystanku. I nie ma to nic wspólnego z nieznajomością języka. Bilety u kierowcy, drogo, i na jakąś ich kartę miejską, którą nie wiadomo gdzie kupić – trochę taniej.
Jak już jestem przy językach – chyba tylko my się ich uczymy. W Hiszpanii to ze świecą szukać, wszyscy hiszpański, angielski tak słabo, że praktycznie tylko podstawowe słowa + migi, a odpowiedź i tak będzie po ichniejszemu. I nie ważne, czy to hotel, czy restauracja. (w DE niewiele lepiej)
Obsługa klienta. W Polsce traktuje się klienta jak króla. Serio.
Czystość to coś, co Hiszpanie chyba widzieli tylko na obrazku. Hotel sieci, którą w Polsce każdemu polecę (oczywiście osobom, które nie mają wymagań co do luksusów, tylko łóżko, prysznic, kibel), w Alicante był porażką. Nie tylko dlatego, że może nie brudno, a nie do końca czysto. I do tego zapach przedziału starego wagonu PKP. Nie polecam pomimo widoku na morze i dobrej ceny. Czystość w miastach to też ich słaba strona, szczególnie sprzątanie po psach, które nie istnieje. Polska zrobiła skok cywilizacyjny i u nas się sprząta. Tak! A tam jak nie wdepniesz, to spadnie z góry…
Drogi. Tutaj jednak mają lepiej. Nie tak dobrze jak Niemcy, ale lepiej niż u nas. Tylko w Hiszpanii widziałem lewoskręty po prawej stronie drogi. I ruch jakiś spokojniejszy, nikt nie trąbi nawet jak się 10 sekund zagapi na zielonym, nikt nie szaleje. Hiszpanie to są miłośnicy rond, mają ich chyba 50 na każde 100km drogi. Powoduje to lekki chaos na początku, ale z czasem widać zalety – jest spokojnie i bezpiecznie. Uwaga: hiszpańskie samochody nie są wyposażone w prawe kierunkowskazy. Ps. wypożyczenie samochodu to rzecz obowiązkowa i bez niej jest się ograniczonym do miasta. Komunikacja miejska wszak niemal nie istnieje.
Czy warto? Tak. Czy pojechałbym jeszcze raz? Tak, ale własnym autem i zobaczyć trochę więcej. Sporo opuszczonych miejsc tam czeka na ich pustyniach pomiędzy miastami.